Arka zwycięża w derbach
Wielkie Derby Trójmiasta dla Arki. O wyniku meczu, w którym piłkarze poza przeciwnikami zmagali się także z intensywnie padającym śniegiem, zadecydowała jedna bramka. Jej autorem był Michał Marcjanik, który wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Karolu Czubaku.
Nucąc w głowie szlagier zespołu Dwa plus Jeden, Trójmiasto w piątkowy wieczór pomalowane zostało na żółto i na niebiesko. To była już 45 odsłona walki o dominację na Pomorzu. Zapamiętana zostanie ze śniegu, który nie ostudził ani na moment zespołów oraz kibiców. Ci pierwsi obejrzeli aż 3 czerwone kartki, Ci drudzy, którzy zgromadzili się na Stadionie Miejskim w liczbie blisko 12 tysięcy, ani przez chwilę nie przestali żywiołowo dopingować swojego zespołu.
– Arka to nasza duma. Gdynianie to najlepsi kibice jakich może sobie wymarzyć drużyna. Stoimy murem za zespołem, tak w gorszych jak i pięknych momentach jak ten wczorajszy. Czekaliśmy 16 lat na spektakularny sukces w derbach Trójmiasta i udało się, mamy to a nie było łatwo. Śnieg na murawie jednak nie przeszkodził głodnym sukcesu zawodnikom. Z całego serca im gratuluję – mówi prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.
Intensywne opady śniegu, które rozpoczęły się kilkadziesiąt minut przed początkiem spotkania, idealnie pasowałyby do świątecznych przebojów, które już za chwilę zagoszczą w niemal każdej rozgłośni radiowej. Wszystkim zgromadzonym piątkowego wieczoru przy Olimpijskiej sprawiły jednak nie lada wyzwanie. Biała aura, co zgodnie podkreślali na konferencji prasowej szkoleniowcy obydwu zespołów, zupełnie pozmieniała szyki i przedmeczowe założenia.
Już w 4 min. określany mianem najlepszego polskiego arbitra sędzia Szymon Marciniak zadecydował o zmianie piłki na pomarańczową. W pierwszych 45 minutach gra opierała się głównie na prostych rozwiązaniach piłkarskich, a momentami problemy sprawiało utrzymanie się na nogach.
W drugiej połowie, po tym jak opady zelżały i w przerwie greenkeeperom udało się usunąć sporą część śniegu z boiska, o obliczu spotkania w większym stopniu zaczęły decydować piłkarskie umiejętności. Arka udowodniła, dlaczego to ona wygrała 8 poprzednich spotkań i czemu to właśnie podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego zasiadają na fotelu lidera zaplecza Ekstraklasy. Po jednym z wyprowadzonych na początku drugiej odsłony ataków rywale ratowali się faulem w polu karnym. Przewinienie na Karolu Czubaku sprawiło, że arbiter bez chwili zawahania wskazał na tzw. wapno. Do rzutu karnego podszedł Michał Marcjanik, dla którego występ z Lechią był 250 meczem w trykocie Arki. Pewnym strzałem w lewy róg bramkarza umieścił piłkę w siatce, czym wprawił w euforię cały gdyński stadion.
Mimo kolejnych ataków wynik nie zmieniał się. Lider defensywy i autor prowadzenia w 76 min. musiał opuścić boisko po obejrzeniu drugiej żółtej kartki po taktycznym faulu. Dwie minuty później w wyniku protestów na trybuny odesłany został także kierownik drużyny Paweł Bednarczyk. Lechia, choć grała w przewadze, nie była w stanie zdominować zmotywowanych Arkowców. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry liczba zawodników na boisku wyrównała się po tym, jak Maksym Chłań zobaczył czerwony kartonik po faulu na pewnie broniącym tego wieczoru Lenarciku. Kilka minut później wszystko było już jasne. Stadion Miejski w Gdyni po raz drugi tego dnia zatrząsł się w posadach, gdy arbiter odgwizdał koniec meczu.
Dla Arki było to już 9 kolejne zwycięstwo z rzędu (7 wygranych w lidze i 2 w Pucharze Polski), dzięki czemu umocniła się ona na pozycji lidera tabeli. Fakt, że było to pierwsze od ponad 16 lat zwycięstwo nad lokalnym rywalem, sprawia, że wygrana ta smakowała szczególnie. Przed podopiecznymi Wojciecha Łobodzińskiego pozostały jeszcze dwa spotkania w mieście z morza i marzeń. 7 grudnia o 21:00 zagrają w Pucharze Polski z Lechem Poznań, a 16 grudnia o 17:30 czeka ich ligowy mecz z Górnikiem Łęczna.